piątek, 18 stycznia 2008

Prezydent Lech Kaczyński i problemy z alkoholem

Odnosząc się do zarzutów posła Palikota, prezydencki minister Robert Draba odważnie oświadczył „Prezydent nie miał i nie ma problemów z alkoholem”. Muszę mu pogratulować tak dogłębnej wiedzy dotyczącej przeszłości jego pryncypała, wypada jednak dodać pewne szczegóły. Oddajmy głos Lechowi Kaczyńskiemu:



-Kiedy nastąpiła inicjacja alkoholowa?
-W dziewiątej klasie. W ósmej byliśmy z Jarkiem na szkolnej wycieczce w Gdańsku, to już niektórzy popijali a my jeszcze nie. Ale potem piło się winko, głównie dla podkreślenia dorosłości. Upiłem się po raz pierwszy po dopuszczeniu do matury. Pojechałem z Tadkiem do Legionowa, bo on miał wtedy wolną chatę. Jak idioci kupiliśmy sobie pomarańczówkę i wino. Po prostu nie znaliśmy się na wódkach i nie wiedzieliśmy, że trzeba unikać mieszania. Kiedy wracałem, Jarek już czekał na mnie na ulicy, bo wcześniej zadzwoniłem do domu ze stacji. Ale wszystkiego nie pamiętam. Wiem, że długo nie mogłem patrzeć na alkohol. Ale już na bal maturalny kupiłem najczystszą wódkę?
-Jak to się skończyło?
-Ja znałem w tej szkole sporo kolegów z innych klas, z tak zwanego „klopa”, czyli z palenia na przerwach. Między innymi niejakiego Żyliszkiewicza, najczystszej wody szkolnego chuligana. On się dowiedział, że mam wódkę i prosi: daj się napić. Jak się przypiął do butelki, wypił od razu z gwinta z połowę. Byłem zadowolony, bo sam nie miałem na nią specjalnej ochoty. Mija parę minut a Żyliszkiewicz pada sztywny. Przeleżał cały wieczór. Piwo zacząłem pić na studiach, chociaż go wtedy nie lubiłem. Robiłem to dla towarzystwa.
-Sympatycznie Pan wspomina tamte czasy?
-W sumie tak, choć czekałem z utęsknieniem na studia.



Studia będące okresem picia piwa, którego się nie lubi nie były pewnie zbyt przyjemne ale prawdziwa próba dla Lecha Kaczyńskiego nadeszła dopiero wiele lat później z chwilą rozmów w Magdalence. Wspomnienie tego faktu skłania go zrazu do gorącego dementi:


-Nie piliście?
-Aż tak to nie. Ale ja piłem bardzo mało

Poświęcenie dla Ojczyzny wypada docenić, z chwilą kiedy wprawiony w bojach Lech Kaczyński precyzuje co to dla niego znaczy mało:
...posadzono nas przy dużym stole, a Kiszczak powiedział, że tutaj się naradza zwykle ze swoimi oficerami i że jest pełna demokracja – pierwsze 20 kolejek każdy musi wypić, a później to już jak kto chce.

I wszyscy wiemy, że wynik mógł być tylko jeden – Czesiu pije „karniaka” a Lesiu zaciera rączki.

Kaczyński Kiszczak Magdalenka

Wszystkie cytaty pochodzą z książki „O dwóch takich... ALFABET braci Kaczyńskich”, Wydawnictwo M, Kraków 2006 r.

Brak komentarzy: